Posted from Paracas, Ica, Peru.
Paracas – jedno z ostatnich miejsc na naszej mapie przed powrotem do Limy. Do miasteczka przyjeżdżamy po jednodniowym pobycie w oazie Huancachina. O Huancachinie nie ma co się dużo rozpisywać – bardzo turystyczne, pełne ludzi, którzy chcą przejechać się terenowymi resorówkami, którymi też mieliśmy okazję się przejechać. Trzeba przyznać, że zjazd pionową wydmą w dół robi wrażenie – prędkość, piasek we włosach – jak dla mnie dużo lepsze niż rollercoster. Z drugiej strony zjazd na desce snowboardowej po wydmie już tak fajny nie był. Deską ciężko kontrolować, wiązania słabe, prędkość żadna – ogólnie ta część wycieczki nie przypadła nam do gustu.
Z Huancachiny przedostaliśmy się taksówką do Paracas – rybackiej wioski (a może miasteczka – nie wiemy do tej pory) po drodze do Limy.
Chcieliśmy zbliżyć się do Limy i odpocząć na przedostatnim przystanku przed powrotem. Paracas, mimo że także mocno turystyczne było całkiem przyjemne. Po dwóch dniach masz wrażenie, że znasz połowę miasteczka, a psy rasy Peruwiańczyk wcale nie dziwią (pierwszy raz na naszej trasie widzieliśmy ich aż tyle), no i te owoce morza, zupy rybne – mistrzostwo świata. Oczywiście przyjechaliśmy tutaj także z innego powodu – wyspa i wycieczka statkiem do rezerwatu ptaków.
Z Paracas starym autobusem marki Sojuz (o połowę tańszym niż wspaniały, którym jechaliśmy ostatnio) popędziliśmy do Limy – ostatnie 5 dni naszego wyjazdu stają się faktem…