Staramy się, żeby każdego dnia nauczyć się jakichś nowych hiszpańskich słówek. Każdego dnia zapisujemy co najmniej 5, których uczy nas życie. Ale nie chcemy spisywać tutaj wszystkich nowych słów, których się nauczyliśmy – spiszemy słowa ważne z punktu widzenia naszej podróży.
Więc do dzieła – pierwsza z 3 części naszego alfabetu (bez pełnego porządku alfabetycznego).
A como Autobuses
Z Aleksem to jedna z lepszych opcji przejazdu – autobus nocny. Pierwszy szok jak dla nas – autobusy są w peru/ekwadorze tak wygodne, że zgodnie z Natalią przyznajemy, że nigdy w życiu nie jechaliśmy w takich warunkach. Można je podzielić na zwykłe (ejecutivos) i bus cama – super wygodne, w których można rozłożyć siedzenie prawie do pozycji horyzontalnej. Ale o tym już wspominaliśmy wiele razy. Na pokładzie steward jak w samolocie, jakieś przekąski, cola albo oranżada. Jak za takie rarytasy to ceny też nie są wygórowane (w Peru płaciliśmy od 30 do 60 soli czyli od 40 do 80 zł za podróż 6-12 godzin). Z tego co mówią wszyscy wiele poprawiło się jeżeli chodzi o bezpieczeństwo – na każdy nocny autobus musieliśmy się legitymować, czasem odbić odcisk palca, a już obowiązkowo każdemu z pasażerów robią zdjęcie tak w razie czego. Dodatkowo kierowcy na trasach nocnych nie biorą dodatkowych pasażerów żeby wykluczyć, że ktoś przypadkowy wsiądzie i obrabuje cały autobus (takie wypadki się ponoć zdarzały). Żeby nie było że autobusy to taka sielanka z Ayacucho – Cusco (jechaliśmy 18 godzin) autobusem który daleki był od tego opisu – brud, karaluchy, prawie 1,5 godziny spóźnienia i zbierał każdego kto nawinął się po drodze.
B como BOCINA
Bocina czyli Klakson. Kierowcy używają tutaj klaksonu inaczej niż w Europie. Podczas 10-20 min jazdy taksówką kierowca przeważnie 30-40 razy użyje klaksonu. Jest to po prostu znak – nadjeżdżam, przesuń się, uważaj, nie wyjeżdżaj z podporządkowanej bo jadę, ewentualnie: spieszy mi się – mimo że masz zielone to JA tutaj mam pierwszeństwo.
C como CARNE / CEVICHE
Podobnie jak w Kolumbii – Peruwiańczycy, Ekwadorczycy są mięsożercami. Może nie ma aż tylu grili na każdym rogu, ale stawiam że 8/10 restauracji nie ma niczego w menu (no może oprócz frytek smażonych za pewne w tym samym oleju co mięso), co nie zawierałoby mięsa – no choćby pollo czyli kurczaczka, którego tutaj także nie uważają za mięso. Trzeba dopytywać po kilka razy – raz przykładowo zamówiliśmy jedyną wegetariańską wydawałoby się potrawę czyli ryż z zieloną faszerowaną papryką – oczywiście zgadnijcie czym była nafaszerowana… Natalia oddała, a ja zjadłem ryż :].
Z drugiej strony Ceviche – mistrzostwo świata to trzeba powiedzieć. Swego czasu Chile i Peru miały konflikt o ceviche i pisco – jest się o co spierać, bo surowa ryba z owocami morza z limonkami smakuje naprawdę wybornie.
Z tych dwóch powyższych powodów (pierwszy był dominujący, bo często naprawdę nie da się zjeść niczego bez choćby odrobiny ryby) musiałem zawiesić dietę ściśle wegetariańską i na tą chwilę jem ryby.
D como DULCES
Na każdym rogu, na każdym kroku można zobaczyć słodycze. Babcie z straganami sprzedające wszystko od gum do żucia na sztuki, po czekoladki, czekolady, batoniki . Niektóre miejsca mają swoje tradycyjne słodycze wyrabiane ręcznie. Wszyscy tego tutaj na potęgę słodycze – wszystko zawiera mnóstwo cukru . Ostatnio po prawie 2 miesiącach udało się nam znaleźć pierwszy raz jogurt naturalny bez dodatku cukru. Sukces.
P como PATINETA / PELOTA
Patineta czyli Hulajnoga. Od czasu świąt wielkanocnych kiedy to Aleks miał okazje jeździć pierwszy raz na hulajnodze nie dawał nam spokoju – dzień w dzień nasze spacery wyglądały tak że „Chodziliśmy szukać ulajnogi albo lowelka”. Jak tylko Aleks zauważył potencjalną ofiarę czyli dziecko z jednym z dwóch wymienionych przyrządów łapał nas za rękę i z maślanymi oczami podchodził do właściciela (po jakimś czasie wycwanił się na tyle, że od razu uderzał do rodzica – większe prawdopodobieństwo, że odda hulajnogę bez walki :). Chcieliśmy kupić, bo naprawdę serce się kraje jak widzimy jak chodzi i szuka po ulicach, ale albo były za duże, albo się nie składały przez co nie nadawały się do transportu. Dwa dni temu Natalia odnalazła odpowiednią – małą, składaną , zieloną + oczywiście Chińską patinetę (koszt 50 soli miejmy nadzieje, że wytrzyma pozostałe 36 dni).
Pelota czyli Piłka – to największa miłość Aleksa od prawie 2 miesięcy. Kupiona w Banos piłka (mała piłeczka wielkości do ręcznej) jest z nami obecna wszędzie. Wieczorem przed spaniem musimy ją wykąpać, w nocy Aleks sprawdza czy śpi z nim (jeżeli nie śpi to cały dom potrafi być postawiony w stan gotowości), żaden spacer, wizyta w muzeum czy kościele nie może się odbyć bez Peloty… update: Niestety wczoraj – 24 kwietnia – została ukradziona z placu zabaw przez 5 letniego chłopca… cóż.. życie.. Całe szczęście, że nie ukradł hulajnogi 🙂
R como RADIO
Radio – Aleks tęskni za żłobkiem czy zabawkami, a my mocno tęsknimy za Trójką. Mimo że można oczywiście słuchać jej przez Internet i czasem tak robimy to raczej internet nie jest aż tak super dobry żeby jeszcze dodatkowo obsłużyć stream radia. Tutaj radio wygląda inaczej – praktycznie nie ma wiadomości co godzinę (może są jakieś stacje, ale nie spotkaliśmy jeszcze), muzyka – typowa latynoamerykańska, po 2 dniach znamy całą playlistę, a co gorsze nawet jak puszczą coś innego to z góry znasz temat – miłość, zazdrość, zdrada etc etc. Trzeba przyznać, że poziom RMF czy Radia Z to dla nich Mont Everest…. Ostatnio znaleźliśmy radio złote hiciory Popowo/Rockowe – słuchamy na okrągło.
S como SOL
Słońce – Bóg Inków. Jest go tutaj pełno i jeżeli zapomnisz kremu może mocno dać popalić.
T como TOBOGAN
Kolejna miłość Aleksa – tobogan to nic innego jak zjeżdżalnia. Trzeba przyznać, że nie jest to już ten Aleks który stawiał pierwsze kroki na zjeżdżalniach w Quito rok temu. Teraz zjeżdża już pewnie – żeby nie powiedzieć dziko.