tantany

Guayaquil – Ekwadorski Nowy York

Posted from Trujillo, La Libertad, Peru.

Z Cuenci udaliśmy się do Guayaquil  – wszyscy łącznie z przewodnikiem ostrzegają, że Guaya to nie przelewki – niebezpieczeństwo, kradzieże, rozboje, gwałty itd itp. Jak się okazało nie jest tak źle – oczywiście nie jechaliśmy w jakieś podejrzane dzielnice nocą tylko grzecznie ok 20 byliśmy już w hostelu – ogólnie miasto często porównywalne jest z Nowym Yorkiem z uwagi na ruch, zabieganie.

Na początku rzuciła się nam w oczy (a może raczej lepiej napisać w ciała) pogoda – jedyne 30 stopni  + wilgotność. Nie było tak źle jak w Cartagenie podczas podróży do Kolumbii, ale trzeba przyznać, że bez klimatyzacji w pokoju byłoby ciężko.

Guayaquil zapamiętamy przede wszystkim piękną promenadę – Malecon z licznymi placami zabaw, na których Aleks po tym jak zobaczył samochód strażaka Sama, codziennie spędzaliśmy minimum 2 godziny. Takiej pasji w jego oczach nie było dawno. W sumie czuł się prawie jak bohater jego ulubionej bajki – jeździł na akcje, gasił pożary lasu o czym nam później wieczorami opowiadał. Dla tej pasji opłacało się przyjechać do Guayaquil.

Drugiego dnia okazało się, że miasto posiada muzeum straży pożarnej gdzie też musieliśmy się zatrzymać na 2 godziny. Po muzeum oprowadził nas Pan żywo zainteresowany polską, który z Polaków oprócz Juana Pablo II znał też… Grzegorza Latę 😀 . W sumie czasem można natrafić na takie kwiatki. Wszyscy tutaj kojarzą Papieża, większość Lewandowskiego (mniejszość Szczęsnego), jak ktoś jest zainteresowany historia to wspomina też Wałęsę, ale żeby pamiętać Latę – musiało to przypaść na lata młodości Pana strażaka i nasze sukcesy piłkarskie w latach 70. Z ciekawostek pamiętam do dzisiaj jak na wulkanie Santa Isabela przewodnik zaczął wymieniać mi wszystkich polskich himalaistów 🙂

Poza tym drugą atrakcją był park obok bazyliki – w którym chodziły żywe, oswojone przez turystów Iguany. Ok 30-40 iguan na małej powierzchni proszących turystów o coś do jedzenia (głównie jadły sałatę i liście) . Oczywiście nazwaliśmy je smokami i oprócz Sama – kolejne miejsce gdzie musieliśmy się pojawiać często.

Poza tym – nie widzieliśmy szczerze mówiąc zbyt wiele. Praca na przemian z pogodą (sporo też padało) nie pozwalała zobaczyć za dużo, ale – nadrobimy to kolejnym razem (obiecaliśmy to poznanej Polce- Karolinie, która pracuje tam razem ze swoim mężem, prowadzą warsztaty dla dzieci z autyzmem).

 

2 odpowiedzi do artykułu “Guayaquil – Ekwadorski Nowy York

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *