tantany

Trujillo

Peru ciąg dalszy – Trujillo

Po Piurze (okazało się później, że o ile miasto nie jest zbyt ciekawe to okolice są już warte zobaczenia szczególnie górskie wioseczki i plaże Mancory – niestety raczej już tam nie wrócimy) ruszyliśmy dalej na południe żeby z tygodniowym przystankiem w Trujillo zdążyć na święta w Limie. Tym razem jechaliśmy przez dzień od 13:30 do 21 za ok 30 soli – podziwiając pustynie północną. Tutaj widać już było szczególnie po opuszczeniu miasta, że w wioskach pustynnych żyje się biednie – domy sklecone na prędce, śmieci walające się wokół drogi.

Trujillo zaskoczyło nas już na początku – dużo lepsza pogodą niż w gorącej Piurze czy Guayaquil (z 30-32 zeszliśmy na ok 24-25).  Miasto przez wielu z uwagi na łagodniejszy klimat nazywane jest miastem wiecznej wiosny (Ciudad de Eterna Primavera). Już raz przebywaliśmy w mieście, które miało identyczny przydomek – Medellin w Kolumbii – okazało się jednym z 3 najfajniejszych miast, w których byliśmy.

Dodatkowo po serii 7 dni w hostelach i autobusach mieliśmy swoje mieszkanie (w cenie porównywalnej niż poprzednie hostele – za hostel płacimy średnio 80 soli (ok 100 zł ) za pokój dwuosobowy tutaj mieliśmy w tej cenie 2 pokoje + salon + kuchnie.

Trujillo to miasto przede wszystkim czyste i przyjemne. To drugie największe miasto Peru (nie jest tak wielkie jak 10 milionowa Lima, ale ma ok 800 tys. mieszkańców). Zabytkowe stare miasto założone przez konkwistadora Peru – Francisco Pizarro w XVI w. Stare miasto mieliśmy okazję podziwiać podczas inauguracji Wielkiego Tygodnia (Semana Santa). I tutaj pierwsza różnica – w Polsce mniej więcej zaczynamy Wielki Tydzień w Czwartek. Tutaj zaczyna się już w Poniedziałek (Lunes Santo). Na miasto już w poniedziałek/wtorek i środę (oczywiście w czwartek i piątek też 🙂 )  wyruszają procesję drogi krzyżowej. Na miasto wychodzi wielka, niesiona przez wielu ludzi figura Chrystusa. Oczywiście wszystko w stylu peruwiańskiem – czyli jest fiesta. Z jednej strony idzie procesja, z drugiej ludzie siedzą i piją piwko, a z dalej odłączają się żeby zjeść na szybko jakiegoś Cuya Asado czy szybkiego hamburgera. Nie ma dramatu – atmosfera podniosła łączy się ładnie z atmosferą festynu.

Oczywiście nie podążamy tylko drogami, które wybralibyśmy bez Aleksa – podobnie było tutaj . Zamiast iść do muzeum archeologicznego poszliśmy do muzeum zabawek. Mała ekspozycja  (3 pokoje), po której chodziliśmy chyba z 40 min – emocje Aleksa bezcenne.

Chan Chan

Trujillo słynie szczególnie z archeologicznych ruin po kulturach prekolumbijskich – Moche  i Chimu. Obie pozostawiły po sobie imponujące miejsca, które teraz można zobaczyć.

Na początek ciekawostka dla grafików – wiecie co oznacza Adobe? A więc Adobe to nie tylko producent Photoshopa ale także… suszona na słońcu cegła, z której były wykonywane budynki w obu prekolumbijskich kulturach.

I tutaj ruszyliśmy żeby złapać za 30 soli (ok 40 zł ) jedną z wycieczek. Oczywiście kolejnego dnia zaczęliśmy tego żałować – dlaczego? Może za bardzo przywyknęliśmy do organizowania wszystkiego na własną rękę, ale: po pierwsze autobus po nas nie przyjechał mimo wcześniejszych obietnic, że będzie o 10.00 pod mieszkaniem. o 10:20 zadzwoniliśmy żeby zapytać o co chodzi. „Jest dużo osób, nie damy rady, trzeba przyjechać do centrum” – więc złapaliśmy taksówkę dojechaliśmy na miejsce zbiórki z 10 min poślizgiem, gdzie okazało się, że – jesteśmy pierwsi i na wyruszenie czekaliśmy 40 min. Później oczywiście szybki bieg przez miejsca gdzie można kupić pamiątki i zabytkowe Templo del Sol – tak żeby nadrobić stracony czas i zgodnie z programem zdążyć na 13:30 na obiad (byliśmy chyba nawet 10 min wcześniej). Agencja rekomendowała turystyczną restaurację Sombrero – w której ceny za obiad zaczynały się od 20 soli (my 2 budynki dalej zjedliśmy to samo za 7) . Oczywiście zbiórka wyznaczona była na 14:30 – skończyło się na 15:05 i szybkim biegu przez chan chan żeby na 20 min dojechać jeszcze do Huanchaco – czyli raju dla serferów. Raczej szybko tego nie powtórzymy 🙂 Ale czasem dobrze poznać i przypomnieć sobie różnicę między zwiedzaniem i maratonem przygotowanym przez agencje podróży.

Odnośnie Chan Chan – jest rozważane za największe miasto z suszonej cegły na świecie. Robi naprawdę spore wrażenie – chociaż Aleks starał się żebyśmy się zbytnio nie interesowali archeologicznymi historiami, które snuł nasz przewodnik, ale żeby raczej: nosić go, grać w piłkę etc etc . Mimo tego rzeźbione w cegle ornamenty i ogrom miasta (ok 30 km2), w którym mieszkało w czasach świetności ok 60 tys. mieszkańców i tak na długo pozostaną w naszej pamięci. Dodatkowo Chan Chan przez El Nino i deszcze przez niego wywołane jest poważnie zagrożone  więc kto wie czy nie była to jedna z ostatnich szans obejrzenia tego wyjątkowego miejsca.

Wcześniej zobaczyliśmy Huacas del Sol y de la Luna czyli pozostałości po mieście i  sanktuarium kultury Moche. W miejscu tym można zobaczyć miejsce gdzie składano ofiary z ludzi żeby przebłagać bogów. Ciężko sobie to wyobrazić, że w IX wieku ludzie potrafili wznosić takie budowle (Hueca de la Sol ma 43 metry wysokości ) w tak ciężkich warunkach klimatycznych .

Z ciekawostek – oczywiście każdy z nas pyta co to Polonia, gdzie to jest, co tam się je, czy tam zimno etc. W Trujillo rozmawialiśmy z kierowcą naszego autobusu, który pyta nas… czy to prawda, że w Polsce żyje tylu rasistów? Widać, że pewne złe wiadomości dochodzą nawet tutaj. Ciekawostka nr 2 – w gazecie przeczytaliśmy, że od początku roku zamordowanych zostało w regionie Libertad którego stolicą jest Trujillo 40 osób. Jakbyśmy tutaj nie byli to pewnie po przeczytaniu takiej informacji byśmy się wystraszyli. Więc telewizja i prasa sprawia Peruwiańczycy boją się nas – my boimy się ich…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *