Chiang Mai
Chiang Mai to naprawdę fajne miasto, które nie bez przyczyny przez osoby podróżujące w stylu Digital Nomad (czyli zabierające w podróż swoją pracę – mówiąc w telegraficznym skrócie) czy emerytów z Europy i USA uchodzi za jedno z najlepszych w Tajlandii. Oprócz ładnego starego miasta z dużą liczbą zabytkowych świątyń, z których nam najbardziej do tej pory podobała się Wat Chedi Luang ma sporo do zaoferowania w okolicach. Słynne wioski Karenów, w których kobiety noszą obręcze na szyjach czy duża liczba dzikich wodospadów, które można podziwiać ale także… wykąpać się w nich co w gorący dzień przy temperaturze 30 stopni jest fajną opcją.
Oprócz walorów estetyczno – krajoznawczych w łatwy sposób można wynająć mieszkanie w jednym z Condominum – trzeba się udać na recepcję. Jeżeli zostalibyśmy dłużej – minimum miesiąc, to koszt pokoju z kuchnią może wynieść już od 600 Batów (czyli ok. 660 zł za miesiąc). My za 90 metrowe mieszkanie za pośrednictwem Airbnb zapłaciliśmy ok 80 zł. za noc. W tym samym budynku pokój z łazienką i aneksem kuchennym to koszt 50 zł.
Ale wróćmy do wycieczek, bo weekend wykorzystaliśmy na to żeby pojeździć po okolicy. Oczywiście można zrobić to z biurem podróży, ale my zdecydowaliśmy się na wypożyczenie skutera – w Azji to ponoć jedna z lepszych opcji przemieszczania się, co już wcześniej wypróbowaliśmy w Sukhothai.
Skuter w Chang Mai
Koszt wynajęcia Hondy Click 125 cc na dzień to ok 200-250 batów , my wynajęliśmy na cały tydzień, za co zapłaciliśmy 1100 batów (ok 120 zł ).
Benzyna (do skuterów lejemy tutaj inaczej niż w Polsce – 91 oktanową) jest tania i dostępna – jeżeli nie ma w okolicy stacji, to możemy zapytać w sklepie. Zawsze ktoś w wiosce ma zapas i sprzeda na prowizorycznej stacyjce – bez dystrybutora z taką ręczną pompką . Druga opcja to butelka – nawet w sklepach i kawiarniach możemy kupić 1.5 litra w butelce po coca-coli – koszt benzyny to ok 3 zł / litr. Jeżeli dodamy do tego spalanie – skutery palą mało, bo 100 km zrobimy za ok 3-4 litry (u nas oczywiście więcej, bo jeździmy w trójkę więc skuter wiezie prawie 150 kg).
Jeżeli ktoś będzie szukał opcji wynajmu to możemy polecić wypożyczalnie – Chiang Mai Scooter Rental – mają ubezpieczenie, skuter w dobrej kondycji, z fajnymi kaskami – chyba można im zaufać. Problemem dla wielu może być ruch lewostronny – przez pierwsze 5 minut wydaje się, że nie ma żadnych reguł (np. to normalne, że skutery przejeżdżają na czerwonym świetle jeżeli chcą skręcić w lewo. Dziwiło mnie to bardzo, ale teraz sam tak robię żeby czasem ktoś nie wjechał w nas od tyłu. Szczerze mówiąc w porównaniu z Kolumbią czy Peru to ruch jest tutaj naprawdę uporządkowany i niewielki
Wycieczka
W sobotę pojechaliśmy do oddalonej o ok. 40 km doliny Mea Rim – idealne miejsce na całodniowy wyjazd. Trasę podzieliliśmy sobie na kilka punktów, tak żeby łatwiej było to przetrwać i żeby motor sobie poradził. Pierwszy krok to jezioro Huay Thueng Thao – malowniczo położone jeziora (wstęp 50 Bahtn za osobę), prz których w sumie można odpocząć – sceneria jest bardzo malownicza, ponoć jedzenie bardzo dobre i tanie. My pojechaliśmy dalej na północ w kierunku mekki turystów świątyni Tygrysów i Słoni. Parę słów o tych miejscach mimo, że do nich nie pojechaliśmy. W Tajlandii sanktuaria zwierząt, w których możesz np. pogłaskać tygrysa, chwycić go za ogon czy wyczochrać po grzywie są bardzo popularne. W świątyniach słoni oprócz przejażdżki na słoniu możesz popatrzyć jak słonie grają w piłkę czy malują…. Oczywiście żeby tak było zwierzęta muszą być tresowane albo dostawać silne środki żeby były grzeczne i posłuszne… Co gorsze takie atrakcje mają mnóstwo chętnych. My ominęliśmy je i pojechaliśmy do… muzeum kupy. Dokładnie tak – na przeciwko Tiger Kingdom mamy do zobaczenia miejsce gdzie kupę słoni przerabia się na papier. Zobaczyliśmy jak to się robi – najpierw kupę się suszy, później rozdrabnia, dodaje naturalnych składników, rozkłada na takich dużych matach i suszy na słońcu. Całość fajnie pokazuje jak ważny jest recykling . Uwaga papier można zrobić też z kupy np. konia – jeżeli ktoś z was chce spróbować to można znaleźć w internecie przepis :). Naprawdę fajne miejsce. Konkurs poniżej 🙂
Obok jeszcze jedna turystyczna miejscówka – wioska Karenów czyli plemienia w którym kobiety mają na szyjach obręcze – daje to złudzenie, że szyje są dłuższe (co ponoć jest nieprawdą gdyż szyja w tym wypadku nie rośnie tylko obniżają się ramion). Jak zobaczyliśmy pewnie z 20 tuktuków, duże autobusy i prawie kolejkę do wejścia (wejście za 500 bathów – ok 50 zł) to postanowiliśmy, że nie będziemy brać udziału w takiej szopce – może znajdziemy gdzieś inną wioskę trochę mniej skomercjalizowaną. Z drugiej strony fajne połączenie możesz zobaczyć słonia, tygrysa zjeść coś i wejść zobaczyć ludzkie zoo. Atrakcji co niemiara.
Z muzeum Poopooelephant pojechaliśmy w dolinę zobaczyć wodospad Mea Sa. Tutaj także wstęp to 50 batów za osobę można sobie zrobić trekking ok 2 km w górę oglądając kolejne kaskady – jest ich aż 10, trasa fajnie opisana i łatwa – doszliśmy bez problemu do końca po drodze kąpiąc się w dwóch z nich.
Moncham
Ostatnim punktem wycieczki był National Project Moncham – miejsce w którym na zboczach gór kultywuje się truskawki – projekt stworzony żeby dać pracę okolicznym mieszkańcom. Truskawki pyszne – widoki jeszcze lepsze. Zobaczcie sami.
Reasumując – zrobiliśmy 110 km w drodze powrotnej Aleks zasnął na skuterze, ale już po zmroku dojechaliśmy spokojnie do domu.
Uwaga, konkurs 🙂
Mamy dwie śliczne kartki z Poopoopaper Parku – wyślemy je do dwóch osób z pozdrowieniami. Aby wziąć udział w konkursie trzeba napisać w komentarzu lub na facebooku o jakich najdziwniejszych muzeach słyszeliście lub jakie zwiedziliście. Aleks wylosuje dwóch szczęśliwców, którzy dostaną do domu świeżutką kartkę z kupki słonia 🙂 Bez obawy – nie ma żadnego zapachu :).
Może nie muzeum ale wrażenie zrobiła na mnie świątynia Wat Rong Khun w miejscowości Chiang Rai (do której mam nadzieje uda Wam się również pojechać:)).
Tu się kłania przygotowanie do podrózy- a konkretnie jego brak. Jakoś nie doczytałam, że ta świątynia jest współczesna, a co za tym idzie wewnętrzne malunki to nie tylko Budda ale np. Minionki;) Jedna z ciekawszych „świątyń” jakie widziałam.
Pozdrawiam całą 3!
Me dan tantas ganas de hacer un viaje asi con Lech, solo tengo una duda… como son los bańos alla?
Suban mas videos a su canal de youtube!!!
Sobre la pregunta de un Museo extrańo creo que sera uno al que no pudimos entrar porque era dia feriado, era un Museo del Pan.. rarisimo..
I know about two museums, one of them it´s Museum of Hitchhikers. I visited last summer and meet the owner. Was really inspiring place specially to people who love to travel. The other one its Museum of Broken Relationship, I never visited but I wanted to go and see this „strange” place.
🙂
Muzeum kupy jest najdziw iejsze o jakim slyszalam, a sama odwiedzilam muzeum frytek i muzeum seksu z takich dziwniejszych 😉
Pytanie: Czy z kupy robia tez papier toaletowy?
Muzeum Maurysów w Aucland Nowa Zelandia-cudowna kultura i łodzie,którymi dojechali na Filipiny.
Muzeum cmentarzysko na Malajach 70 km od Penangu w samej dżungli.Rozbite samoloty amerykańskie i japońskie w czsie walk.Jedna „kustosz” w namiocie żyjąca samotnie z datków..
Pomnik wspólny japońsko-amerykański z nazwiskami poległych.
Hej duzo słyszałam i czytałam o Vrolik Muzeum w stolicy Holandii podobno to jedno z najbardziej przerażających miejsc gdzie można trafić. Jest to muzeum mutantów , można tam zobaczyć najróżniejsze deformacje, choroby i inne wynaturzenia , które dotknęły ludzkość na przestrzeni dziejów. Osobiście nie byłam ale napewno nadrobię 😀 Podobno z tego co słyszałam 1,3 zwiedzających po paru minutach rezygnuje ze zwiedzania widoki nie miłe 😜😜😜
W NYC jest Museum of Food and drinks (MOFAD). Tam mozna poczuc zapach roznych rzeczy. Sa specjalne inhalatory do odczuwania zapachow. Mozna takze tworzyc kompozycje wlasnych smakow i zapachow. Wystawa podobno jest bardzo interaktywna =)