Droga do Chiang Mai
Po pogodnej niedzieli i masie emocji w Sukhothai kupiliśmy bilety (ok 210 BHT – 21 zł) na poranny autobus do naszego kolejnego miejsca na mapie Tajlandii – Chiang Mai.
Jeszcze przed startem autobusu pojechałem z Aleksem zatankować skuter przed oddaniem (o 6:30 rano – Aleks wstał bez problemu – co więcej jak kładł się wieczorem to pytał, o której będzie ranek i czy na pewno go obudzę żeby mógł jechać ze mną). Zerwaliśmy się tak wcześnie z dwóch powodów – pierwszy to autobus, który mieliśmy mieć o 8:20. Drugi to chcieliśmy koniecznie pojechać i zobaczyć mnichów, którzy o świcie wstają i ruszają w podróż ulicami miasta żeby błagać o jedzenie. Mnisi buddyjscy w terawadzie (ten nurt dominuje w Tajlandii) żyją z tego co dadzą im ludzie. Czyli wygląda to mniej więcej tak, że rano o świcie wychodzą na ulicę z garnkami i proszą o jedzenie. My z Aleksem podarowaliśmy im mango i jabłka – podziękowali i poszli dalej. Co uproszą mogą później zjeść wspólnie podczas posiłków w ciągu dnia.
Buddyzm
Apropo buddyzmu – jako że jest on dominujący to dokształcamy się jak możemy – czytamy książkę, przewodnik – żeby zrozumieć podstawowe zasady, symbole i nie chodzić od świątyni do świątyni jak turyści bez żadnej świadomości. Już w Chiang Mai znaleźliśmy fajną opcje – czat z mnichem. Przy świątyni Wat Chedi Luang mnisi, którzy chcą doskonalić swój angielski, siedzą pod drzewem i odpowiadają na pytania turystów odnośnie buddyzmu, ich życia czy kultury. Bardzo fajna sprawa – można porozmawiać i skonfrontować informacje ze swoją wiedzą/wyobrażeniami. Datki mile widziane, ale niewymagane.
Dodatkowo oglądając filmy z YouTube o buddyźmie trafiliśmy na… boso przez świat Pana Cejrowskiego. Przyznam szczerze, że nie oglądałem wielu jego programów, znałem go z kultowego „pojechania” po Frytce w programie Bar, całkiem dobrej książki podróżniczej i mocno prawicowych poglądów. To, co jednak zobaczyłem w momencie kiedy Pan Cejrowski objaśniał główne założenia buddyzmu przeszło granicę dobrego smaku… Oceńcie sami (film dostępny na YT). Od dzisiaj Pan Cejrowski otrzymuje u mnie drugie imię na D. – nie będę wspominał jakie (szkoda tylko, że teraz na programy takiego pana musimy składać się w abonamencie TV).
W Chiang Mai jesteśmy już 4 dzień. Centrum miasta bardzo ładne – też turystyczne, ale zupełnie co innego niż na słynnej Khao San Road w Bangkoku. Zwiedzamy stupy i świątynie (jest ich sporo – a niestety nazwy po tajsku zupełnie nie wchodzą nam do głów, więc będziemy je tutaj konsekwentnie pomijać), smakujemy kuchni (pad thai jest chyba naszym ulubionym daniem póki co) i planujemy kolejne dni – bo w Chiang Mai można robić naprawdę wiele.
Ocena Cejrowskiego tego ułomnego ultrasa b.trafna.
Pozdrawiamy -Kiszewiacy