Posted from Gdynia, Pomeranian Voivodeship, Poland.
Wiele dni planowania i myślenia o tym jak będzie, 85 dni podróży i już ponad 2 tygodnie w Gdyni. Czas ucieka nieubłagalnie i już jesteśmy w domu. Cieszymy się spokojem, własnym kątem, oczywiście rodziną i przyjaciółmi, ale szczerze mówiąc zaczynamy tęsknić za podróżniczym trybem życia, za pewnym schematem, który był obecny przez ostatnie dwa miesiące naszego życia. Czy było warto? Co mi się podobało, a co nie?
Odpowiedź brzmi: TAK, było warto! Zdecydowanie. Przede wszystkim spełniło się moje wielkie marzenie – pojechałam do Ameryki Południowej. Kiedy wylądowaliśmy w Bogocie i doszło do mnie, że już tu jesteśmy poczułam wielką radość i eksytację, czułam, że to jest to. Tyle czasu o tym myślałam, wyobrażałam sobie jak to będzie, jak wygląda życie w Ameryce Południowej i w końcu tam poleciałam i zobaczyłam małą cząstkę wielkiej Ameryki Łacińskiej.
Co mi się podobało?
– mentalność Kolumbijczyków – uśmiechnięci, rozmowni, pomocni, wydaje się, że mimo wielu przeszkód i problemów są szczęśliwi,
– owoce – wielki wybór pysznych, kolorowych, tanich owoców dostępnych na ulicach, w supermarketach, w małych sklepikach,
– spędzanie czasu z Aleksem, obserwowanie jak każdego dnia rozwija się, zdobywa nowe umiejętności,
– spędzanie czasu z Tomkiem, obserwowanie jak każdego dnia słucha się mnie coraz więcej :),
– prawie wszystkie miejsca, które zobaczyliśmy, szczególnie region kawowy i wulkan Cotopaxi w Ekwadorze,
– podobało mi się to, że to zrobiliśmy, że spełniliśmy nasze wspólne marzenie,
– picie kawy kolumbijskiej, próbowanie przeróżnych przysmaków,
– to, że mogłam słuchać i praktykować język hiszpański,
i wiele wiele innych!
Co mi się nie podobało?
– czasami brak pralki 😉
– oprócz tego, że dziecko to wielka radość, to również ciężka praca – powiem szczerze, że nie raz miałam kryzys, było mi bardzo ciężko bez pomocy babci czy cioć, ale jeden uśmiech i buziak pomagał przetrwać ciężkie chwile,
– upał w Cartagenie – otwierasz drzwi, wychodzisz z klimatyzowanego pokoju i buch! tak jakbyś otworzył piekarnik..
– podróżowanie autokarem w ciągu dnia – z 1,5 rocznym dzieckiem, które chce biegać to nie lada wyczyn,
– widok pracujących dzieci w Ekwadorze, jest to bardzo smutne, że 8 letnie dzieci zamiast biegać za piłką i bawić się z rówieśnikami muszą chodzić po ulicy i czyścić buty ludziom,
– chudzszy portfel po powrocie 😉
Kilka razy słyszałam stwierdzenia: „biedne dziecko, musi tak z wami podróżować”, „nie jeden by tego nie wytrzymał”, „przecież i tak nic nie będzie pamiętał”. Zdecydowanie się tym nie zgadzam. Po pierwsze i najważniejsze: miał nas, swoich rodziców 24 godziny na dobę, a to uważam, że jest najważniejsze.
Ja nie pamiętam wielu rzeczy z dzieciństwa, nie pamiętam przedszkola, ale czy to oznacza, że nie było fajnie? Że się źle bawiłam? Aleks codziennie spotykał inne dzieci, bawił się z nimi, śmiał, biegał, kąpał w cieplutkim morzu, spędził mnóstwo czasu na świeżym powietrzu, jadł pyszne owoce, nauczył się spać w różnych warunkach, pierwszy raz wykąpał się pod prysznicem – w samolocie, w autokarze, w taksówce, w wózku i był z nami – myślę, że wyjazd mu się bardzo podobał i wpłynął na niego – przez dwa miesiące zmienił się, stał się silnym, mądrym, małym człowiekiem. I nie uważam żeby był w jakikolwiek sposób poszkodowany, wręcz przeciwnie 🙂
Cóż.. czas zacząć planować kolejny wyjazd 🙂 Tylko jaki kierunek wybrać tym razem..
Tomek, „sluchaj sie” Natalii i nie dyskutuj, dobrze na tym wyjdziesz;-) Powodzenia podczas kolejnych szalonych wyjazdow:-)
Kierunek?? moze jakis chlodniejszy 😉 by nie buchalo jak z piekarnika 😛
Kierunek jeszcze nieznany, jest czas na zastanawianie się 😉