Kuchnia azjatycka jest niesamowita. Wiele osób przyjeżdża do Azji żeby nacieszyć się street foodem – jedzenia tutaj nie brakuje, to pewne. Pad thai, papaya salad, tom yam, panang curry, masaman curry, przyprawy, chilli, galangal, kiełki, mleczko kokosowe, ryż, tofu, trawa cytrynowa, makarony – to dania i składniki, które będą nam przypominały naszą podróż.
Jak się żyje tutaj wegetarianom? Całkiem dobrze, chociaż wiadomo, że mięsożercy maja łatwiej. Praktycznie wszędzie jest mięso. Żeby znaleźć coś wegetariańskiego trzeba mieć szczęście – znajdować się w dobrym miejscu i w dobrym czasie albo poszukać czegoś na stronie www.happycow.net – jest to strona z barami, restauracjami wegańskimi i wegetariańskimi, wybieramy miasto i wyszukujemy listę miejsc. Jeżeli w okolicy nie ma nic wegetariańskiego, zawsze jest opcja żeby zjeść coś w lokalnej garkuchni.
Tajlandia
Pierwszy kraj, w którym byliśmy to Tajlandia. Tutaj było łatwo 🙂 Praktycznie wszędzie dostępny jest słynny pad thai – smażony makaron smażony na woku z jajkiem, kiełkami fasoli mung, pastą tamaryndową i sosem – zazwyczaj rybnym, ale można poprosić o grzybowy, jeśli mają. Pad thai jest podobno potrawą dla turystów, ale to nam nie przeszkadza, jest pyszny.
- Pad Thai
- Pad Thai
- Pad Thai
- Pad Thai
Kolejną bezpieczną dla wegetarian potrawą tajską jest papaya salad zwana Som Tam. Jest to sałatka z zieloną papają, zazwyczaj bardzo pikantna, przygotowana na świeżo. Do moździerza wrzucany jest czosnek, chilli, cukier, potem orzeszki ziemne, sos, sok z limonki i czasami niestety suszone krewetki. Wszystko jest dobrze zmielone i starte. Potem dodaje się startą papaję, pomidory, zieloną fasolkę.Jeśli chcesz bardzo pikantną to dostaniesz dodatkową papryczkę bez problemu 🙂
Jeżeli w danej garkuchni nie serwują pad thaia ani papaya salad zawsze zostaje opcja rezerwowa – ryż ze smażonym jajem (jedno z ulubionych Aleksa) albo ryż z warzywami 🙂
Naszym numerem 1 w Tajlandii są wegetariańskie bufety. Pyszne, świetnie przyprawione, różnorodne i bardzo tanie. W takich miejscach jadają mieszkańcy – to znak, że jedzenie jest dobre. Zazwyczaj pokazujesz pani palcem na co masz ochotę, a ona nakłada wybrane dodatki na talerz z ryżem. Najbardziej smakowały nam bufety w Phuket i Trang. Zazwyczaj dostajesz zupę i herbatę zieloną gratis. Czasem znajdowaliśmy je przez przypadek, a czasem pomagała nam Happy Cow. Szkoda, że takich miejsc nie ma jeszcze w Polsce, ale może to znak, że trzeba takie otworzyć?
- Happy Green, Chiang Mai
- Happy Green, Chiang Mai
- Bufet w Phuket
- Bufet w Phuket
- Bufet w Phuket
- Bufet w Phuket
- Bufet w Phuket
- Bufet w Phuket
- Bufet w Trang
Cena to ok: 30 BTH za porcję (3,30 zł)
W Tajlandii są dostępne na każdym kroku koktajle owocowe – wybierasz owoce, a sprzedawca sprawnie przygotowuję dla Ciebie napój – nasz numer jeden to mango + marakuja.
Cena: od 20 do 40 BATH ( zł)
Mango sticky rice – jeden z naszych ulubionych deserów. Słodkie, soczyste, rozpływające się w ustach mango, do tego ryż gotowany na mleku kokosowym i mleczko skondensowane. Bardzo słodkie i baaaardzo dobre – absolutnie trzeba spróbować!
Cena: od 40 batów ( 4,30 zł)
Laos
W Laosie jedliśmy pad thaie i… kuchnie indyjską 🙂 W stolicy znaleźliśmy knajpę, w której jedzenie było fantastyczne. To jeden z powodów, dla których chcemy pewnego dnia tam wrócić 🙂 Niestety nie mamy zdjęć, bo jak tylko widzieliśmy jedzenie to zapominaliśmy o tym, że chcieliśmy je sfotografować.
Indyjska restauracja: Taj Mahal Halal Restaurant
Jedliśmy też pad thaie czy ryż z warzywami (cena ok 10-12 zł za danie) .
Malezja
Malezja okazała się bardzo dobrą destynacją dla wegetarian. Kuchnia indyjska jest tutaj bardzo popularna. Praktycznie codziennie albo na obiad albo na kolacje jedliśmy roti, thosai, chapati, banana leaf, samosy i wiele innych. Do tego mango lassi, lemon ice tea albo masala tea. Często jedliśmy rękami – Aleksowi bardzo się to spodobało, ale rozumie, że tak się je tylko w indyjskiej restauracji 🙂 Szczerze mówiąc nie zasmakowaliśmy się w typowej kuchni malajskiej – spróbowaliśmy popularnego nasi lemak – ryż z jajkiem na twardo ostrym sosem i jak się potem okazało z malutkimi suszonymi rybkami – wyjęliśmy je, ale posmak rybny został 😛 Całość zawinięta w liść bananowca. W Malezji popularne są również słodkie desery, z galaretkami, żelkami, tak samo szejki czy herbaty – dodają do nich dziwne kulki – nie nasza bajka.
- Indyjskie jedzene
- Indyjskie jedzene
- Indyjskie jedzene
- Indyjska knajpa
- Indyjska knajpa
- Indyjska knajpa
- Banana leaf
- Banana leaf
- Banana leaf
W Malezji znaleźliśmy również sporo wegetariańskich restauracji i bufetów – wszystkie smaczne i tanie. Znów przydała się strona Happy Cow.
- Bufet indyjski
- Bufet indyjski
- Knajpa wegetariańska
- Knajpa wegetariańska
- Knajpa wegetariańska
- Knajpa wegetariańska
- Malezja
- Food Festival
- Wege szaszłyk
Nasza ulubiona knajpa indyjska w Kuala Lumpur jest zaraz przy wyjściu z metra Pasar Seni. W piątki mają specjalny bufet – wegetariańskie ryby, kurczaki, kulki rybne – przepyszne! Spróbowaliśmy chyba wszystkiego – bywaliśmy tak często, że manager witał się z nami na wejściu a później często siadał i rozmawiał z nami przez parę minut.
Malezja jest dla nas numerem jeden jeśli chodzi o życie wegetarianina 🙂
- Tzw. Water apples
- Dragon fruits
- Kaffir
- Chilli
- Król Durian
- Melaka – nocny market
- Malezja
- Owocowa farma
- Owocowa farma
Singapur
Singapur to podobno wegetariański raj. Nie mieliśmy okazji się o tym przekonać – pewnie dlatego, że byliśmy tam tylko 3 dni. W każdym razie znajdziecie tam na pewno sporo indyjskich knajp. Udało nam się raz znaleźć wegetariański bufet w centrum handlowym – bardzo dobre jedzenie, dużo imitacji mięsa. Zjedliśmy tam przepyszne wegetariańskie szaszłyki za ok 2 dolar singapurskie za osobę – cena bardzo dobra jak na Singapur.
- Wegetariański bufet
- Wegetariański bufet
- Wegetariański bufet
- Wegetariański bufet w People’s Park Complex, piętro -1
- People’s Park Complex, piętro -1
Wietnam
Wietnam to kraj, w którym je się dużo mięsa. Po przylocie do Hanoi nasz gospodarz z airbnb powiedział, że będzie nam bardzo ciężko znaleźć coś wegetariańskiego. I miał rację. Co prawda udało nam się znaleźć kilka knajp wegańskich, ale były one mocno turystyczne (lub expackie 🙂 – 3 razy drożdże niż pozostałe (ok 50,60 zł za 3 osoby). Dzięki Happy Cow znaleźliśmy też jeden bufet wegetariański, który okazał się świetnym wyborem – pyszne jedzenie, dużo warzyw, tofu, miła obsługa i świetna cena – 30000 dongów za pełny talerz (5 zł).
Na szczęście im dalej na południe tym było łatwiej. W Hue z uwagi na bardziej religijny charakter miasta (ponad 30 świątyń buddyjskich) było ponad 30 wegetariańskich barów/restauracji – tak nam powiedział miły pan, z którym mieliśmy okazję porozmawiać w jednej z wegańskich knajp. Powiedział, że on sam jest wegetarianinem od 36 lat i że w Hue jest dużo buddystów – stąd duża liczba wege miejsc.
W porównaniu do Hanoi płaciliśmy za obiad bardzo mało – od 7,30 zł do 17 za trzy osoby, przy czym za 17 było już szaleństwo – 3 spore dania, przystawka, 3 napoje 😉
W Hoi An też znaleźliśmy nasze miejsce 🙂 Restauracja prowadzona przez rodzinę, zawsze pełno ludzi, zawsze smacznie. 25 000 dongów od osoby za ogromny talerz – ryż z dodatkami, pokazujesz co chcesz. Bardzo polecamy:
W Nha Trang też znalazło się kilka wegetariańskich miejsc, ale żadne nie zrobiło na nas wielkiego wrażenia oprócz małego stoiska na ulicy, w którym pani sprzedawała wegańskie kanapki 🙂 Pyszne, w środku warzywa i wegańskie imitacje mięsa (mock meats) – szynka, coś chrupiącego w sezamie (podejrzewam, że seitan), 17 000 dongów/kanapka (2,70zł).
Kambodża
Kambodża będzie nam się kojarzyć z ryżem – ryż jest wszędzie. W Siem Reap, był duży wybór jedzenia – jest to bardzo turystyczne miejsce. Kawałek od słynnej Pub Street można zjeść pyszny obiad za 2 dolary – curry, makarony, ryże, naleśniki, natomiast na Pub Street ceny są trzy razy wyższe. My jedliśmy prawie codziennie curry z dynią i tofu – mniam! Na każdym kroku można kupić szejki owocowe za 1 dolara. W okolicach Angkor Wat, w zwykłej garkuchni z plastikowymi krzesłami, obiad kosztuje od 5 dolarów wzwyż! Kawałek dalej, przy drodze, która prowadzi do kolejnych świątyń ryż z warzywami i jajkiem to koszt 3 dolarów, a zupy 2.50.
Jeśli chodzi o Phnom Penh to jak zwykle korzystaliśmy z Happy Cow. I tym razem nas nie zawiodła – znaleźliśmy dwa miejsca, w których jedliśmy na zmianę. Koszt obiadu dla 3 osób – od 6 do 9 dolarów.
Życie wegetarianina w Azji nie jest złe – fakt, że czasem trzeba poświęcić na szukanie jedzenia więcej czasu, ale myślę, że warto :). Zawsze pozostaje wersja rezerwowa – ryż albo makaron z warzywami. Zazwyczaj w każdym miejscu można coś takiego dostać, ale jest jeden warunek – trzeba mieć to napisane na kartce albo nagrane na telefonie. O ile w Tajlandii byliśmy w stanie się jakoś dogadać, to w Wietnamie czy Kambodży nasze „vegetarian, no chicken, no pork, no beef” nie dawało rady. Poprosiliśmy poznaną w Sapie Wietnamkę żeby napisała nam magiczną karteczkę, która bardzo nam pomogła w dalszej podróży:
To naprawdę przydatna rzecz 🙂
Smacznego!!
Jeej, pamiętam tą indyjską knajpę! Trafiłam tam w środku nocy spragniona indyjskiego żarełka, do dziś ją pamiętam 🙂
którą? 🙂 tą w Laosie czy w Kuala Lumpur? 🙂