tantany

Kolumbijska Wieliczka – Zipaquira

Ostatni dzień w Bogocie spędziliśmy na zwiedzaniu największego cudu Kolumbii – solnej kaplicy w Zipaquirze. Lonely Planet podaje informacje, że są 3 takie cuda natury na świecie z czego… dwa na południu Polski. Nie sposób było nie przekonać się jak wyglądamy na tle kolumbijskiego cudu.

Ruszyliśmy rano ok 9, gdyż część ludzi ostrzegała nas, że 1 maja z racji święta część miasta może być wyłączona z ruchu, druga część będzie umierać w niekończących się korkach. Na szczęście Bogota, mimo, że nie posiada metro, jest bardzo dobrze skomunikowana siecią szybkich autobusów Trans Milenio. Co godne podkreślenia nie stoją one w korkach, ponieważ posiadają (często 2 z 4 dostępnych) oddzielne pasy, na które nie może wjechać żaden inny samochód. Każda stacja jest usytuowana między pasami, z łatwym dostępem poprzez przejście nadziemne czy podziemne. Dodatkowo na każdej kręci się kilku policjantów i pomocników, którzy szybko wytłumaczą, który autobus najlepiej złapać – co czyni stacje Trans Milenio bezpiecznymi.

Tyle tytułem wstępu i zachwytu nad miejskim transportem  – po 30 min byliśmy na północnej stacji Bogoty – Portal Norte, z której zostaliśmy wręcz zgarnięci do colectivo (rodzaj autobusu – w którym oprócz kierowcy jedzie jego pomocnik zbierający pieniądze za bilety i wyskakujący na każdej stacji żeby nagonić nowych klientów). Po 40 min byliśmy w Zipaquirze.

Co tu dużo mówić – po tygodniu spędzonym w ogromnej Bogocie zmiana miejsca na coś zdecydowanie mniejszego (mimo wszystko ponad 100 tys mieszkańców) była dla nas wybawieniem. Myśleliśmy, że oprócz kopalni nie będzie tam niczego ciekawego – jednak się myliliśmy. Wąskie uliczki, urokliwy plac z katedrą, a do tego to co w każdym tego typu miejscu – mnóstwo knajpek, kawiarenek, restauracyjek, z których wyłaniają się właściciele żeby przedstawić swoją – oczywiście  zdecydowanie najlepszą ofertę. W jednej z takich knajpek zjedliśmy pieczone banany, jukę, bataty i ryż i fasolę – sprzedawca był wyraźnie zdziwiony, że nie chcemy mięsa. Taka przyjemność dla dwóch osób kosztowała ok 16 000 peso czyli ok 25 zł.

Z okazji 1 maja czekały nas również małe niespodzianki . Już na wstępie występy zespołów regionalnych z dodatkowymi atrakcjami dla dzieci  – Aleks skusił się na kilkuminutową (samodzielną! ) przejażdżkę ferrari.

Druga atrakcja to protest/manifestacja poparcia dla strajku rolników (paro agrario), który od jakiegoś czasu trwa w całej Kolumbii. Jednak nawet taka okoliczność w Ameryce Południowej jest okazją do małej fiesty z muzyką, przemówieniami i kolorowym pochodem (już niedługo krótki film – czeka na zmontowanie). Szczerze nie widziałem jeszcze nigdy tego typu manifestacji – myślę, że spokojnie moglibyśmy wysłać tam naszych 11 listopadowych specjalistów od podpalania ulic żeby zobaczyli jak to można zorganizować (żeby nie było tak kolorowo dzień wcześniej w Bogocie policja rozpędziła gazem łzawiącym solidaryzujących się z paro agrario studentów).

W międzyczasie musieliśmy ruszyć na poszukiwanie smoczka dla Aleksa – zapomnieliśmy o tym drobiazgu, a bez smoczka jak na razie nie udaje się nam znaleźć skutecznego sposobu na zmuszenie małego do popołudniowej drzemki, której zdecydowanie potrzebuje. Dodatkowo stan uzębienia w ostatnim tygodniu się powiększył (albo lepiej mówiąc – ciągle powiększa się) o dwa dodatkowe tylne zęby – stąd smoczek chociaż trochę łagodzi ból z tym związany.

Ok – dochodzimy do podziemnej kaplicy. Generalnie kopalnia jest usytuowana na sporej górze (z wózkiem szliśmy ok 20 minut). Została zbudowana w miejscu wcześniejszych katedr w połowie lat 90.  Zwiedzanie z przewodnikiem trwa około godziny – rozpoczyna się od drogi krzyżowej przechodząc przez kolejne stacje, aż do kaplicy i… miejsc, w których można zrobić zakupy. Po godzinie każdy dostaje czas wolny – można wykorzystać go na obejrzenie filmu 3D o historii kopalnii, show świateł (słabe), opowieści o szmaragdach, a następnie samodzielnie można wyjść z kopalni. Ogólnie – Wieliczka to to nie jest, ale cieszymy się, że zobaczyliśmy jak wydobywa się (przemysłowa część kopalni jest ciągle czynna) sól w Kolumbii.

Powrót do Bogoty zamiast spodziewanych 1,5 – 2 godziny zajął nam prawie 4 godziny – dzięki czemu mieliśmy okazję zobaczenia Bogoty nocą, czego staraliśmy się przez ten tydzień z uwagi na Aleksa i ostrzeżenia policjantów unikać .

Jeżeli ktoś chciałby więcej o katedrze to można z powodzeniem poczytać na ich stronie http://www.catedraldesal.gov.co/en/

4 odpowiedzi do artykułu “Kolumbijska Wieliczka – Zipaquira

  1. Pamela Palma Zapata

    Los quiero mucho… disfruten de cada momento, alimenten su mente y corazon con tan linda experiencia.

    Carińos de Lech y mios para ustedes 3!!

    <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *